Darmowa dostawa od 190,00 zł
Zapisz na liście zakupowej
Stwórz nową listę zakupową
  Winter Box  idealny na prezent!      Sprawdź
Poznaj eksperta Foods by Ann! Wojciech Zep o dietetyce sportowej i swoim podejściu do zdrowego odżywiania

Poznaj eksperta Foods by Ann! Wojciech Zep o dietetyce sportowej i swoim podejściu do zdrowego odżywiania

2024-10-23

Z nieskrywaną satysfakcją przedstawiamy Wam pierwszego eksperta Foods by Ann, Wojciecha Zepa - dietetyka i fizjoterapeutę z blisko 15-letnim doświadczeniem. Wojtek większość swojej dotychczasowej kariery poświęcił sportowi, pracując m.in. jako członek Zespołu Medycznego PZPN, wykładowca na licznych uczelniach i kursach, czy udzielając indywidualnych konsultacji gwiazdom polskiego sportu pokroju Agnieszki Radwańskiej, Igi Świątek czy Karola Bieleckiego.

Niedawno mieliśmy przyjemność usiąść z Wojtkiem i porozmawiać o początkach jego kariery, zainteresowaniu dietetyką oraz nawykach żywieniowych i podejściu do zdrowego stylu życia.

 

Jak zaczęła się Twoja przygoda z dietetyką? Skąd to zainteresowanie, kiedy się zaczęło i gdzie zacząłeś zgłębiać te tematy?

Urodziłem się w Łodzi, a później w wyniku różnych zdarzeń losowych przenieśliśmy się do Kościana, który jest niedaleko Poznania. Poznań był zawsze takim większym miastem, do którego mnie ciągnęło. Tam trafiłem na studia. Najpierw z racji tego, że byłem zawsze aktywny fizycznie, wybrałem AWF i fizjoterapię. Był to rok 2005. W międzyczasie na studiach, z racji tego, że zawsze interesowałem się żywieniem, podjąłem studia na Uniwersytecie Medycznym na kierunku dietetyki, na wydziale lekarskim.

Nie wiem dokładnie, skąd wzięło się moje zainteresowanie dietetyką. Trenowałem koszykówkę, w sumie chyba od czwartej klasy podstawówki chodziłem na dodatkowe zajęcia. Zacząłem też zauważać, że po niektórym jedzeniu po prostu źle się czuję, mówiłem mamie, co może mi gotować, a czego nie. Jedzenie ogólnie interesowało mnie, od kiedy pamiętam.

Już od szkoły średniej miałem dosyć restrykcyjne podejście do diety, unikałem “złych” rzeczy pokroju słodkich napojów gazowanych, chipsów czy frytek. Ostatecznie sprawiło to, że podjąłem studia dietetyczne i postanowiłem połączyć dwie różne profesje. Później wyobrażałem sobie, że jako fizjoterapeuta będę mógł wykorzystywać dodatkową suplementację i odżywianie, aby przyspieszyć proces leczenia.

 

Planowałeś już wtedy pójść w kierunku sportu?

Tak. Nie wyobrażałem sobie siebie w roli dietetyka pracującego w szpitalu. Tym bardziej, że na studiach na Uniwersytecie Medycznym praktyki odbywały się zazwyczaj w poradniach albo w “kuchniach” dużych szpitali. Szybko zorientowałem się, że nie było to miejsce dla mnie. Nie tak sobie wyobrażałem tę pracę.

Z racji, że w tamtym czasie dietetyka sportowa praktycznie w ogóle nie istniała w Polsce, sam zacząłem się dokształcać, edukować. Jeździłem wtedy po zagranicznych konferencjach, odwiedziłem Newcastle, byłem w Queens Park Rangers, później również w Juventusie Turyn. Starałem się gdzieś dostać na staż i ostatecznie trafiłem do Poznania, jedynej placówki, w której widniał ktoś taki jak dietetyk sportowy. Okazało się, że jest to jeden z prezesów tej kliniki i trudno było się do niego dostać. Dzięki uporowi i regularnemu pukaniu do drzwi udało mi się jednak wysłać swoje CV, przedstawić swoje zainteresowania i ostatecznie otrzymać ten staż. Pół roku później pracowałem już w Lechu Poznań.

Kiedy zaczynałem pracę w 2011 roku świadomość żywieniowa była bardzo niska. Pamiętam, że miałem wtedy pomysł, żeby nie dawać zawodnikom masła i zrobiła się z tego wielka awantura. Jeden z nich powiedział, że jak nie będzie masła, to on wróci do domu i zje 10 parówek z chlebem i masłem. Powiedziałem ostatecznie: “Dobrze, będzie masło i będzie dieta” i już wtedy wiedziałem, że ważniejsza jest otwarta relacja z zawodnikiem i ogólne zasady żywieniowe niż siłowa eliminacja teoretycznie niezdrowych produktów z diety.

Nawet w dzisiejszych czasach wiele osób źle interpretuje pojęcie diety. Od razu myśli o odchudzaniu albo jakimś problemie zdrowotnym. W praktyce jest to sposób odżywiania każdego z nas. Może on być dobry i zły. Dieta jest z nami każdego dnia, jest tym co lubimy jeść i trudno przyzwyczaić się do tego, co nam nie odpowiada i wytrzymać chociażby na bardziej restrykcyjnej diecie pozbawionej naszych ulubionych produktów. Ważniejsze są więc zwyczaje, nawyki żywieniowe. Na początku przygody chciałem zbawić świat, jednak z czasem i praktyką nabrałem przekonania, że jest coś pomiędzy, dlatego obecnie mam dużo mniej rygorystyczne podejście do diety.

 

Jak wygląda w takim razie Twoje podejście do diety? Jak odżywiasz się na co dzień i czy nakładasz na siebie duże restrykcje?

Powiem tak - moim zdaniem moja dieta jest normalna. Przez lata przyzwyczaiłem się jednak do pewnych ograniczeń, które na siebie nałożyłem i to, co mnie wydaje się normalne, może takie nie być dla innych osób.

Zawsze przed śniadaniem staram się wypić szklankę wody lub ciepłej herbaty. Staram się ograniczać ilość spożywanej pszenicy, również glutenu. Widzę, że mój organizm ich nie lubi. Unikam produktów mlecznych i nie piję słodkich napojów gazowanych, nie widzę w nich nic atrakcyjnego. Dla mnie herbata i woda są w porządku. Od jakiegoś czasu nie piję też kawy, bo pomimo, że posiada korzyści zdrowotne, mój organizm źle na nią reaguje. Wychodzę z założenia, że lepiej jest się wyspać niż pić kolejne espresso, które już na mnie nie zadziała.

Ogólne podejście mam jednak bardziej konformistyczne. Nie jest tak, że nie zjem jakiegoś kawałka czekolady albo batonika. Zjem je, bardzo je nawet lubię, ale zrobię to w pierwszej połowie dnia albo wtedy, kiedy mam zaplanowaną jakąś aktywność fizyczną. Dla mnie tego typu rzeczy są już normą i dobrze się z nimi czuję, są moimi nawykami.

 

Nie ulega jednak wątpliwości, że najtrudniejsze jest zrezygnowanie ze swoich ulubionych rzeczy. Czasami jest to nawet niemożliwe do zrealizowania, bo ogranicza nas czas, praca czy rodzina. Bardzo ważną rzecz wyciągnąłem z rozmowy z Robertem Lewandowskim, który mówił o tym, że w wieku 23 czy 24 lat nauczył się słuchać własnego organizmu. W teorii dane jedzenie powinno dostarczać nam wszystkich niezbędnych wartości odżywczych, ale w praktyce każdy organizm jest inny. Wielu osobom brakuje moim zdaniem takiego spojrzenia na własny organizm i oceny spożywanych produktów przez pryzmat tego, jak się czujemy i jaki wpływ ma na nas żywność, sen czy aktywność fizyczna.

 

Wiedziesz bardzo wyjątkową ścieżkę kariery, a połączenie fizjoterapii i dietetyki musi znacząco pomagać Ci w codziennej pracy. Odczuwasz to na co dzień?

Dietetyk w sporcie jest przeważnie podpięty pod sztab medyczny. Składa się on z lekarzy, fizjoterapeutów i już pod tym względem jest mi łatwiej, bo wiem, o czym wszyscy rozmawiają. Jeśli jest problem z jakąś kontuzją, złamaniem czy naciągnięciem, łatwiej jest mi dostosować suplementację i wskazówki żywieniowe. Wiem, że tkanka wymaga regeneracji. Tematy anatomii czy fizjologii, mocno powiązane z fizjoterapią i dietetyką, są dla mnie dosyć oczywiste.

 

A jak z perspektywy czasu oceniasz pracę w sporcie? Jakie wyjątkowe wyzwania niesie ze sobą praca dietetyka sportowego?

Myślę, że jest to przede wszystkim kwestia przekonania zawodników, że to, co jedzą ma wpływ na to, jak się czują, jaki jest progres ich treningów, jakie mają wyniki sportowe, czy może nawet mieć wpływ na długość ich kariery sportowej. Przeważnie jest tak, że do dietetyka idzie osoba, która nagle dowiedziała się, że ma cukrzycę i jest to konsekwencja 20 albo 30 lat złego odżywiania. Albo przychodzi osoba, która ma miażdżycę i nagle kardiolog powiedział jej, że musi schudnąć i musi zmienić dietę, albo ma za dużą masę ciała i każą jej się odchudzić. Warto jest posiadać wiedzę w zakresie żywienia i się do niej stosować, ponieważ w dużym uproszczeniu, jesteśmy wtedy zdrowsi. Ciekawym przypadkiem są również zawodnicy, którzy zakończyli sportową karierę i nagle zaczynają tyć, to trochę pokazuje jak ważna jest motywacja i zdrowe nawyki żywieniowe.

Sportowcy w większości nie mają podobnych problemów, ponieważ są aktywni fizycznie i nie mają tak oczywistych dietetycznych problemów. Kluczowe jest budowanie świadomości - pokazywanie im ich wyników, jakie osiągają w pierwszej i drugiej połowie meczu, jeśli chodzi na przykład o dystans na wysokiej intensywności. Zwracanie uwagi na ich zmęczenie po meczu. Potem z kolei podkreślenie, że jedzenie czy suplementacja mogą w tym wszystkim pomóc i nie trzeba wiele zmienić, aby było lepiej. Ostatecznie oczywiście najważniejsza jest chęć zmiany i sprawdzenia czy mogę być lepszą wersją siebie.

 

Nawet w dzisiejszych czasach wiele osób źle interpretuje pojęcie diety. Od razu myśli o odchudzaniu albo jakimś problemie zdrowotnym. W praktyce jest to sposób odżywiania każdego z nas. Może on być dobry i zły. Dieta jest z nami każdego dnia, jest tym co lubimy jeść i trudno przyzwyczaić się do tego, co nam nie odpowiada i wytrzymać chociażby na bardziej restrykcyjnej diecie pozbawionej naszych ulubionych produktów. Ważniejsze są więc zwyczaje, nawyki żywieniowe. Na początku przygody chciałem zbawić świat, jednak z czasem i praktyką nabrałem przekonania, że jest coś pomiędzy, dlatego obecnie mam dużo mniej rygorystyczne podejście do diety. Wojciech Zep

 

Jeszcze bardziej istotne niż praca z dorosłymi sportowcami jest moim zdaniem uświadamianie młodych sportowców, ponieważ metabolizm dziecka czy nastolatka, jest znacznie wyższy niż osoby dorosłej. Szybko rosną, mają bardzo dużą liczbę jednostek treningowych. To zapotrzebowanie jest bardzo wysokie i właśnie są na początku tej drogi uczenia się swojego organizmu. I w wielu sytuacjach jest tak, że oni po prostu za mało jedzą, co potem wpływa na ich masę mięśniową, a to z kolei wpływa na progres treningowy. Brak progresu treningowego wiąże się z tym, że są gorsi od tych, którzy dobrze jedzą i przez to mogą stracić możliwość dalszej rywalizacji.

Wspomniałeś, że trenowałeś koszykówkę. Mówiłeś, że zawsze byłeś aktywny fizycznie i studiowałeś oczywiście na AWF-ie. Co teraz robisz w wolnych chwilach? Czy uprawiasz jakieś sporty i jeśli tak, jakie sporty preferujesz?

Z uwagi na wiek i ryzyko kontuzji zdecydowałem, że koszykówka i piłka nożna odchodzą na dalszy plan. Mam za dużo obowiązków na głowie, żeby móc pozwolić sobie na L4 z powodu złamanej nogi. Więc teraz w ciągu całego roku ograniczam się raczej do lekkiej aktywności fizycznej, najczęściej w postaci biegania. Czasami wybiorę się na kajaki, wcześniej grywałem też w tenisa ziemnego i stołowego, pływałem, a zimą jeżdżę na nartach.

 

Wojciech Zep jest również współautorem książki “Foodball żywienie i suplementacja piłkarzy”, podręcznika “Dietetyka sportowa”, współorganizatorem projektu Science4Football oraz założycielem bloga Żywienia Mistrzów, stronie poświęconej zdrowemu odżywianiu i skutecznej suplementacji, na której dzieli się swoją wiedzą na temat dietetyki i fizjoterapii.

Pokaż więcej wpisów z Październik 2024
pixel